Gazeta Teutońska 2020-12-26 12:27:47 Nordrun von Lichtenstein |
Naga prawda czyli wywad z Grafem Hergemonem | ||||||||||||||||
W pewnej zacisznej kawiarni w centrum Grodziska siedziała rzadko widywana razem para. Kobieta pochylająca się nad stolikiem z notesikiem i wiecznym piórem, ubrana w skromną, nie rzucającą się w oczy garsonkę, oraz mężczyzna o szlachetnej posturze, oparty wygodnie o oparcie krzesła, nieco wychylony do tyłu, noszący marynarkę ze szlachetnego, lekko znoszonego materiału. - Bardzo się cieszę, Wojciechu, że zechciałeś spotkać się ze mną, pomimo osobistych animozji. Wybrałam tę niezbyt popularną kawiarnię, bo, jak to mawiają, najciemniej pod latarnią i pewnie nikt się nas tutaj nie spodziewa i będziemy mogli porozmawiać. Mam nadzieję, że na tym neutralnym gruncie nie będziesz czuł presji, choć pewnie szczere rozmowy z ex nie zdarzają ci się zbyt często. Umówmy się jednak na wstępie, że pytania będą tak interesujące dla czytelników jak konfrontacyjne dla ciebie, a twoje odpowiedzi szczere i niewymijające, dobrze? „Ok. Miło cię zobaczyć ponownie, jakoś na pokazie mody nie miałem czasu i sposobności na rozmowę.” - Zacznijmy od krótkiej rozgrzewki i pytania z serii „ciekawostki”. Zauważyłam, że umiesz dobrze liczyć. Nie pierwszy raz już wytykałeś błędy w różnych inicjatywach Księstwa Sarmacji. Jaki stopień miałeś na maturze z matmy? „Wtedy były już procenty, a nie oceny i szczerze powiedziawszy nie pamiętam. Na pewno poniżej moich możliwości, ale też pisałem rozszerzenie bez jakiegokolwiek przygotowania.” - Bez przygotowania? Czy to nie karkołomne? „Wiedziałem, że zdam nie najgorzej, więc napisałem. Ale poświęciłem na to maksymalnie jeden dzień, i to raczej dla spokoju sumienia.” - Nie zależało Ci na dobrym wyniku? „Te kilkanaście lat temu to w ogóle wydawało mi się, że matura będzie pożegnaniem z matematyką i rozszerzenie zadeklarowałem z czystej próżności. Dopiero późniejsze wydarzenia sukcesywnie sprawiały, że mój związek z tą dziedziną nie chciał się rozluźnić.” - A gdybyś nie zdał, nie byłoby ci głupio? „Na pewno by było, tyle że… to serio było po prostu nieprawdopodobne. Arkusze maturalne są zbyt proste.” - Czemu więc nie poszedłeś w kierunki matematyczne, skoro jesteś utalentowany w tych dziedzinach? „Jak na człowieka pracującego pod krawatem mam prawie codziennie dość duży kontakt z matematyką. Natomiast czemu nie poszedłem na typowo ścisłe studia? Wykształcenie stricte teoretyczne trudno zmonetyzować (cóż to za piękny eufemizm…), natomiast na inżyniera się nigdy nie nadawałem – nie leżą mi koszule w kraty i krawaty w ukośne paski (śmiech).” Wojciech jako niemowlę z rodzicami - Jeśli pozwolisz, to przejdźmy teraz do pytań politycznych, które bardzo mnie interesują. Czy czujesz swoiste déjà vu w związku z reelekcją Piotra II Grzegorza? „Przede wszystkim utworzenie Unii to niebywały prezent dla Khanda, gdyż w ten sposób powstały idealne dla niego warunki. Z jednej strony silne dążenia centralistyczne w Sarmacji, bez bardziej liberalnej kontry, z drugiej strony idealni zewnętrzni wrogowie, których można w początkowym okresie wykorzystać jako swoiste paliwo dla sarmackiej aktywności. To zresztą dzieje się właśnie teraz, starczy porównać, ile postów w Sarmacji dotyczy Unii, a ile w Unii dotyczy Sarmacji. Oczywiście, paliwo się wypali i zapewne wtedy przyjdzie pora na prawdziwe deja vu, czyli rządzenie w oparciu o tworzone konflikty i rozgrywanie poszczególnych "ugrupowań". Zwłaszcza, że mało kto w Sarmacji ma obecnie odpowiedni potencjał, żeby nie dać się Khandowi ograć.” - Masz wysokie mniemanie o umiejętnościach obecnego Księcia, przynajmniej w dziedzinie manipulacji. „Raczej niskie mniemanie o umiejętnościach manipulowanych.” - To, co różni się dzisiaj od wydarzeń z przeszłości to przede wszystkim fakt, że dzisiaj już jesteś banitą z wyboru a nie z przymusu. Co jest lepsze, odejść do UNP z własnej woli czy zostać wykopanym za defraudowanie milionów? „Po kolei. Po pierwsze wykopano nas za to, że kilka osób nas nie lubiło, o milionach wtedy nikt nie wiedział. Sami o tym donieśliśmy, już po wydaleniu, dzięki czemu gospodarka Księstwa na jakiś czas zamarła. Po drugie, miliony nie były zdefraudowane, tylko wydrukowane. Zresztą co zabawne - większości libertów gończe psy Sarmacji do dnia dzisiejszego nie odnalazły - mimo, że w kodzie w ramach dowcipu zostawiliśmy nawet wskazówkę. Ale cóż, przeceniliśmy poziom scholaryzacji potencjalnego odbiorcy tej wskazówki. A po trzecie - teraz to przecież zupełnie inna sytuacja, bo wyszła cała Teutonia.” - Może uczciwie jest więc teraz zabrać ci te miliony…? „Żeby nie było wątpliwości, pięć i pół miliona, którymi jakiś czas temu pyszniło się moje sarmackie konto, to zupełnie inne pieniądze, zarobione uczciwie po powrocie. Nie wątpię jednak, że myśl o ich zaborze pojawiła się w głowach przynajmniej niektórych Sarmatów, przy takiej dysproporcji majątku to naturalne. Sam nie rozpatruję tego w kontekście uczciwe/nieuczciwe, lecz widzę to jako zdarzenie, które prędzej lub później by nastąpiło. Dlatego też systematycznie te pieniądze rozpieprzam na różne głupoty, jak sarmackie karty z pokemonami (mam w końcu rzadkiego Bulbosaura!), czy też hazard (przepierzenie sześciocyfrowej kwoty libertów w jeden dzień nie jest niczym nadzwyczajnym). Krótko mówiąc – nie zdążą.” - Pewna część Teutończyków jednak została i dzisiaj zamierza mieszkać w Bazylei. Ty również mogłeś pozostać. Czy jako jeden ze spiskowców czujesz się zdrajcą? „Obywatelstwa sarmackiego zrzekłem się jeszcze zanim ukonstytuował się pomysł wyjścia, tak tytułem wstępu. I zrzekłem się go nie dlatego, że taki plan był na horyzoncie, tylko dlatego, że ówczesne władze sarmackie, tj. Kanclerz i Marszałek Sejmu dość jasno dawały mi do zrozumienia, że jestem elementem niepożądanym we wspólnej zabawie. Zatem siłą rzeczy byłem później z jednym z orędowników wyjścia. Pewną ironią jest to, że ostatecznie, z uwagi na partykularne interesy co niektórych, zdradę zarzucił mi akurat wdzięczny lud Unii. Jeśli chodzi natomiast o Sarmację - skoro nie wiązała mnie z nią żadna przysięga, a same jej władze jasno wskazywały, że mam sobie pójść - to wręcz nie była to zdrada, a spełnienie ich oczekiwań. Zresztą, pewną niekonsekwencją jest jednoczesne twierdzenie, że Teutonia była pełna toksycznych ludzi, a z drugiej strony płacz, że odeszła. ” Wojciech popijający dobre wino - Z jakiego powodu uznano cię za "element niepożądany"? „Powód nie został mi przedstawiony, a mam też ciekawsze rzeczy do roboty niż zastanawianie się nad motywacją ludzi, których istnienie tak naprawdę nic mi w życiu nie zmienia. Zakładając, racjonalność ich działań - można by domniemywać, że to grupa Sarmatów sprokurowała wyjście i abdykację Księcia, po to, aby przejąć władzę i wpływy. Natomiast, szczerze wątpię, aby działali w sposób tak przemyślny, a obecna sytuacja jest raczej nieplanowanym efektem tego, że po prostu próbowali w necie wyleczyć swoje kompleksy. Zapomnieli jednak o tym, że inni nie mają obowiązku się z nimi bawić.” - A teraz powiedz mi szczerze, Wojtku. Czy ty po prostu czasem nie zazdrościsz Khandowi? „Akurat nie miałem na myśli teraz Khanda, on po prostu wyczuł moment i skorzystał z okazji. Natomiast tak, oczywiście zżera mnie zazdrość na myśl o jego władzy i licznych fankach. Ale cóż innego pozostało prostemu, upadłemu grafowi?” - Jak oceniasz dzisiejszy stan Księstwa Sarmacji i rokowania dla tej mikronacji? „Sarmacja wiele zyskała na wyjściu. Z projektu miotającego się między poglądami liberalnymi a czystym zamordyzmem stała się de facto monolitem mocno nastawionym na centralny zamordyzm. Problemem może być jednak to, że wróciło wiele osób, za którymi nikt chyba nie tęsknił. W takich osobach zapewne tkwi wielki pokład niezadowolenia z życia, który mogą wyładować bezkarnie w Internecie. Początkowo cała nienawiść szła w kierunku Unii, ale od jakiegoś czasu w coraz większym stopniu kierowana jest również do innych uczestników zabawy w Księstwo. I to jest jeden z głównych problemów tego projektu, potencjalnie prowadzący do zniechęcenia. Zresztą to, że nadal aż tyle niechęci jest kierowane w kierunku Unii, to zasługa członków Unii, którzy muszą wdawać się na sarmackim forum w żenujące spory. Ale jeśli już jacyś ludzie muszą zachowywać się aż tak infantylnie, to może lepiej, że tymi treściami epatują na forum sarmackim, a nie unijnym." - A to nie jest tak, że prędzej czy później w każdym środowisku znajdują się ci ludzie, którzy psują zabawę i Unia również tego doczeka? „Przede wszystkim każdy chyba kiedyś wdał się w chamskie pyskówki (zwłaszcza w Internecie) i nie ma co udawać, że jest inaczej. To jest wpisane w ludzką naturę. Natomiast czym innym są sporadyczne gównoburze, a czym innym pewien poziom permanentnego hejtu i krytyki pozbawionej merytorycznych argumentów. Całkiem możliwe, że i Unia się tego doczeka, ale wydaje mi się, że to nie jest obecnie główny problem naszego projektu.” - Ostatnimi dniami mogliśmy czytać o twoich poglądach dotyczących UNP. Krytycznie patrzysz między innymi na Traktat. Żałujesz swojego przejścia do UNP? „Nie żałuje mojego przejścia, w każdej chwili mogę przecież pójść dalej w v-świat. Żałuję natomiast tego, że ze względu na osobiste sympatie stworzono projekt niedojebany i nieefektywny. A jako, że nikt nie lubi się publicznie przyznawać do błędów, to będziemy kolejne miesiące, a może i lata, tkwić w swoistym stuporze. W ekonomii behawioralnej takie zachowanie określa się mianem efektu utopionych kosztów – skoro poświęciliśmy już na realizację jakiegoś planu tyle czasu, to będziemy się go kurczowo trzymać.” Zdjęcie Wojciecha z dyplomu - Nie zauważyłam jednak żadnej konkretnej propozycji z Twojej strony, jedynie wylew niezadowolenia. „Propozycje były już przedstawiane wielokrotnie, i przed powstaniem UNP i na forum. Problemem jest to, że decydenci uznali powstanie traktatu za rozwiązanie samo w sobie, podobnie jak zawiązanie Unii. Natomiast obie rzeczy należy w istocie traktować w kategorii narzędzi, a nie samoistnych celów. A żadnych, faktycznych celów współpracy nikt niestety nigdy nie zdefiniował. A właśnie od ustalenia do czego chcemy zmierzać należało zacząć proces tworzenia Unii. Niemniej jak powszechnie wiadomo, w mikro rację ma ten, kto głośniej krzyczy, a ja targu nigdy nie lubiłem.” - Widzieliśmy też, jak krytycznie zapatrujesz się na miejsce Królestwa Dreamlandu w UNP. Aleksander to twój v-syn, z którym chyba masz dobre relacje. Nie ufasz mu? „Dreamland został do Unii niejako wciągnięty z uwagi na osobistą sympatię Joanny Izabeli do Macieja II i to był również istotny błąd tego projektu. Dreamland będzie teraz sukcesywnie demolować Unię od środka, kreując się na mocarstwo, które robi innym członkom łaskę. Przykładowo, wspólne forum uplasowałoby Unię najprawdopodobniej na podium aktywności polskich mikro, co z kolei zapewniłoby nam dopływ świeżej krwi. Ale na przeszkodzie temu stoi niebywała krótkowzroczność Królestwa. W istocie jednak Dreamland to 3-4 aktywne osoby, żyjące pieśnią przeszłości. Taki partner nie ma sensu, i do przewidzenia tego starczyła odrobina wyobraźni i elementarna wiedza z zakresu polityki zagranicznej. I moje relacje z Aleksandrem nie mają tutaj nic do rzeczy. Możemy prywatnie się lubić, tworzyć razem projekty w mikro, ale w tym sporze jesteśmy po przeciwnych stronach barykady.” - A Sclavinia i Baridas to lepsi partnerzy? „Są to partnerzy, którzy postrzegają Unię jako miejsce, gdzie zachodzi efekt synergii. Dreamland natomiast postrzega Unię jako projekt, na którym musi zyskać więcej niż inni, a najlepiej wręcz, żeby był jedynym beneficjentem współpracy. Niemniej, oczywiście problemem Sclavinii jako partnera jest demografia i zbędne wikłanie wszystkich w spór z Sarmacją. Myślę, że większość nie po to opuściła Sarmację, by tracić czas na dalszą szarpaninę.” - A czy ta właśnie postawa Królestwa Dreamlandu nie spowoduje pewnej rywalizacji i wyścigu szczurów, który motywuje do działania? „Logika podpowiada, że postawa Dreamlandu prędzej czy później doprowadzi do zawarcia drugiego traktatu, tyle że tym razem w gronie trzech państw. Wizja Dreamlandu jako czempiona Unii, który będzie dyktować warunki to wyłącznie pobożne życzenie Dreamlandczyków, całkowicie oderwane od rzeczywistości i zasad zdrowego rozsądku.” - Wystarczy tych nudnych politycznych pytań. Teraz czas na pytania, które szczególnie pasjonują naszych czytelników. Wybacz, że będę bezpośrednia, ale sytuacja tego wymaga. Zatem… czy to z Juliettą to na serio? „Nie odbierajmy tej przyjemności czytelnikom, niech sami zgadują. Powiem jedynie, że nie zwykłem spędzać czasu w mikro z osobami, które są dla mnie bez żadnego znaczenia.”
Wojciech i Juliette - Umawialiśmy się na niewymijające odpowiedzi, więc dostajesz żółtą kartkę. A podoba Ci się w Pace della Mente? „Raczej powiedziałbym, że jest to, póki co, miejsce niezagospodarowane i w budowie. Przykładowo Księstwo Zielnyboru było znacznie bardziej rozbudowane i bardziej wyróżniało się na tle innych lenn.” - Naprawdę wierzysz, że odległość nie zabija relacji? „Czym jest odległość w mikro? Jak powinniśmy ją mierzyć? Piksele na mapie są bez znaczenia, realna odległość chyba też niewiele zmienia, można się przecież świetnie bawić z kimś, kogo się nawet nie widziało nigdy na żywo. Funkcję odległości pełnią więc co najwyżej strony barykady, po których mikronauci się znajdują. Ale czy to, że Sclavinia walczy z Księstwem o kilka pikseli, albo to, że Anglov z Prokrustem ścigają się o to, kto przeforsuje swoją wersję historii, coś tak naprawdę zmienia? Jest mi przecież obojętne, ile powstanie wersji map Mirii i co napiszą w sarmackich podręcznikach z historii.” - Uważasz się za odważnego człowieka? „Pytanie, gdzie przebiega granica pomiędzy odwagą a głupotą? Zresztą, nigdy nie czułem potrzeby, aby charakteryzowano mnie jako osobę odważną, a zazwyczaj, jeżeli w kontekście jakiś wydarzeń, ktoś mnie obdarowuje takim komplementem, to myślę sobie, że był to co najwyżej właśnie akt mojej głupoty.” - Czy w takim razie byłbyś na tyle odważny, by prowadzić fabularne wątki erotyczne? „Cóż za pytanie. Chyba i tak jeśli chodzi o Unię jestem najbliżej tego stanu. Jest to raczej kwestia nie odwagi, a smaku. I niejako uprzedzając kolejne pytanie - nie jestem w stanie powiedzieć czy i w jakich warunkach uznam to za właściwą drogę. Na pewno tego typu elementy powinny być co najwyżej uzupełnieniem jakieś większej całości, a nie samodzielnym bytem, bo przecież nie taki jest cel mikro.” - Czemu nie dziwi mnie, że nie odpowiedziałeś: Absolutnie tak. Szczerze… jesteś zazdrosny o moje relacje z innymi konkurentami? Chciałbyś, żebym wróciła do roli wiernej żony? „Skoro okazało się, że małżeństwo nie jest zawarte, to zdanie o powrocie do roli wiernej żony siłą rzeczy jest sprzeczne z zasadami logiki. Oraz czy określenie "inni konkurenci" oddaje istotę sprawy, zakłada przecież toczenie o coś boju. Czy oni walczą ze sobą, a tym bardziej, czy i ja biorę w tym udział? Niemniej odnosząc się do rzeczywistego sensu pytania - każdy w mikro ma prawo do własnej narracji i cieszę się, że masz niszę, w której się dobrze bawisz, jest to coraz rzadsze. Choć istotnie, na samym początku zdarzało się, że odczuwałem lekką irytację, ale nie była to kwestia zazdrości.”
Wojciech zaraz po urodzeniu. - I teraz ostatnie pytanie. Kluczowe dla mnie. Gotowy? Kiedy zapłacisz zaległe alimenty za Alusia? „Biorąc pod uwagę, że mieszkał ze mną, a z tego co pamiętam nawet nigdy nie dokonałaś oficjalnie jego adopcji, to obawiam się, że te pytanie należy traktować co najwyżej jako próbę wyłudzenia ;).” - O tym zadecyduje sąd, tylko jeszcze nie wiem który. Oczywiście żartuję. Dziękuję Ci Wojtku, za tę rozmowę. Twoje odpowiedzi, jak zawsze, nie zawodzą. Życzę Ci się powodzenia na dalszej, mikronacyjnej drodze, która, chcąc nie chcąc, trochę się wykoleiła. „Również dziękuję za rozmowę, wierzę, że dzięki niej zamiast spędzić czas z bliskimi, mikronauci będą mogli posiedzieć w swojej piwnicy i zmarnować jeszcze więcej czasu w Internecie. A moja mikronacyjna droga pełna jest przeciwności od maja 2006 roku, więc żadna to nowość.”
|
|||||||||||||||||
×ZALOGUJ SIĘ ABY DODAĆ KOMENTARZ LUB DOTOWAĆ MATERIAŁ
| |||||||||||||||||
|